Spotkałem się z moim znajomym. Opowiadał o tym, jak jego żona namawia go, aby wspólnie założyli jakiś biznes. Zapytałem go, co o tym myśli. Odpowiedział: „Pomysł niby fajny, ale w głębi duszy moja żona jest nauczycielką (obecnie pracuje w szkole – mój dopisek) i zawsze będzie ją ciągnęło w tę stronę”. „To świetnie – odpowiedziałem. – Załóżcie firmę szkoleniową”. „Niestety – znajomy na to. – Moja żona ciągle powtarza:
- ale kto będzie chciał mnie słuchać
- na ten temat mówi już tyle osób
- istnieją ludzie, którzy znają się na tym lepiej….”
Brzmi znajomo?
Powyższe zdania pokazują tzw. „syndrom oszusta”. Na czym on polega?
Cytując „nieomylną” 🙂 Wikipedię: Syndrom oszusta jest psychologicznym zjawiskiem powodującym brak wiary we własne osiągnięcia. Pomimo zewnętrznych dowodów własnej kompetencji, osoby cierpiące z powodu tego syndromu pozostają przekonane, że są oszustami i nie zasługują na sukces, który osiągnęły. Przyczyn sukcesu upatrują w szczęściu, sprzyjających okolicznościach bądź w rezultacie bycia postrzeganym jako osoba bardziej inteligentna i kompetentna niż w rzeczywistości.
Pracując z klientami, którzy chcą dzielić się swoją wiedzę, często słyszę od nich powyższe pytania. Aby pomóc im przejść tzw. „syndrom oszusta” pokazuję im następującą grafikę:
Tłumaczę to w następujący sposób:
ŚKE – to skrót oznaczający „światowej klasy ekspert”
stopnie – to poziomy znajomości danego tematu
Problem (a jednocześnie rozwiązanie!) jest następujące:
PROBLEM / ROZWIĄZANIE
Osoba znajdująca się na jakimś etapie posiadania wiedzy jest tak skupiona na tym co jest przed nią (czyli na wiedzy, której jeszcze nie posiada), że zapomina o tym, że ideały są jak gwiazdy, nie można ich dosięgnąć, ale można się nimi kierować.
Taka osoba, oczywiście powinna być skupiona na ciągłym rozwijaniu siebie, to zapobiega stagnacji, która jest zabójcza w ciągle zmieniającym się świecie a jednocześnie nieustanne zdobywanie nowej wiedzy czyli świadomość tego, ile jeszcze człowiek potrzebuje się nauczyć pomaga zachować realizm i nie popaść w bufonadę.
Z drugiej strony jednak, taki człowiek nie powinien zapominać o tym ile już wie i o tym, że ma zasoby, którymi może się podzielić z tym, którzy jeszcze nie osiągnęli jego poziomu wiedzy. W ten sposób działając zaczyna nie tylko budować własną markę ekspercką, ale także zdobywa większą pewność swoich kompetencji, która jest oparta na bardzo racjonalnych przesłankach jakimi są zarówno informacje zwrotne od tych, z którymi się dzieli jak również efekty, które oni osiągają, dzięki wiedzy, którą się z nimi podzielił.
Jeden z wielu przykładów, które mogę podać.
Przez pięć lat (2011 – 2016) nadawałem cotygodniowe audycje w internetowym radio „Kontestacja”. Po jednej z moich audycji, w której tłumaczyłem powyższy syndrom, dostałem e-maila od słuchaczki, która napisała, że audycja była dla niej na tyle inspirująca, że przełamała trzyletni „syndrom oszusta” i poprowadziła swoje pierwsze szkolenie. Marzyła o tym od trzech lat! Okazało się to prostsze, niż myślała! Dzisiaj regularnie zarabia prowadząc szkolenia. Więcej podobnych historii możesz znaleźć tutaj.
Skoro jest to proste, co nie znaczy łatwe, to dlaczego tak wielu ludzi nie zarabia na swojej wiedzy?
Moim zdaniem, zbyt wielu z nas lekceważy proces, którym zaczyna się od małych kroków, ale ostatecznie prowadzi do wielkich rezultatów. Zbyt wielu ludzi nie robi nic, ponieważ uważa, że to co może zrobić to za mało. Moja rada jest następująca: Nie wierz moim słowom! Nie wierz swoim słowom! Po prostu co tydzień pisz jeden wpis lub nagrywaj jeden filmik/podcast i dziel się nim z innymi. A dopiero po roku (czyli po 52 wpisach/nagraniach) jesteś w stanie ocenić efekty i niech one przemówią!
A jeżeli zainteresował Cię temat to polecam zarówno poniższe nagranie oraz moje kursy:
„Jak zarabiać na swojej wiedzy?”
„Jak zbudować markę, która zarabia?”
„Przemawiaj z pasją, czyli jak zarabiać jako szkoleniowiec?”